Dziś przyjrzymy się niebywale inspirującej historii Carli Leonard, która aktualnie cieszy się dobrym zdrowiem i emeryturą, spacerami oraz aktywnością fizyczną.
Carla przez lata pracowała na stanowisku interwenta kryzysowego w szkole i również przez lata niemal codziennie rano z nienawiścią patrzyła na wiszący nad jej biurkiem defibrylator AED, w który notorycznie uderzała głową. Przez pewien czas starała się nawet o przeniesienie go z tego miejsca – dyrektor szkoły szczęśliwie pozostał głuchy na jej prośby.
Dziś bowiem Carla docenia nienawidzone przez lata urządzenie. Jak mówi: „O ironio… to AED ocalił moje życie”.
Carla miała 43 lata, gdy podczas porannej rutyny w pracy doświadczyła dziwnego uczucia – zimnego, rozpierającego bólu głowy i klatki piersiowej. Chwilę później leżała na podłodze swojego biura, powalona nagłym zatrzymaniem krążenia.
Szkoła, w której pracowała, szczęśliwie miała przygotowaną procedurę na wypadek takowego zdarzenia, jaką bezzwłocznie wdrożono. Szkolna pielęgniarka natychmiast została wezwana na miejsce, gdzie rozpoczęła resuscytację krążeniowo-oddechową z użyciem defibrylatora AED zdjętego z ściany nad biurkiem Carli. Kilkanaście minut później w szkole pojawili się wezwani ratownicy medyczni. Przetransportowali pacjentkę do szpitala, gdzie wszczepiony został jej inny rodzaj defibrylatora – kardiowerter.
Od czasu nagłego zatrzymania krążenia Carla znalazła w sobie nową radość życia i aktywnie zaangażowała się w propagowanie pierwszej pomocy oraz powszechnego dostępu do AED. Współpracuje z American Heart Association, jeżdżąc na międzynarodowe konwencje i opowiadając swoją historię. Angażuje się również we wdrażanie odpowiednich planów żywienia, antynikotynowe kampanie i prosportowe akcje w szkołach, świadoma kolosalnego wpływu nawyków żywieniowych oraz stylu życia na kondycję układu krążenia.
Po przeżyciu nagłego zatrzymania krążenia Carla przeszła na emeryturę, by móc w pełni zaangażować się w propagowanie wiedzy na temat udzielania pierwszej pomocy, defibrylatorów AED oraz wpływu stylu życia na kondycję serca. Gdziekolwiek się nie pojawia, jej wiadomość brzmi w uszach słuchaczy: „30:2 – znaj te numery tak dobrze, jak dobrze znasz rozmiar swojego buta. Jeśli będę musiała, będę to wykrzykiwać z dachów budynków i dzwonić dzwoneczkami, by przyciągnąć uwagę ludzi”.
Pamiętajmy też o tym, że coraz częściej w praktyce ratowniczej odchodzi się od wykonywania wdechów. Podyktowane jest to przede wszystkim tym, że poprawne wykonanie wdechów jest trudne dla osoby, która nie ma doświadczenia, a tym samym poświęca ona zbyt dużo uwagi i czasu na wykonanie wdechów albo raczej na próbę wykonania wdechów, co odbywa się kosztem jakości uciskania klatki piersiowej. Osobną kwestią są względy bezpieczeństwa, czyli zdrowie osoby niosącej pomoc, która nie ma ze sobą maseczki.
Skupmy się więc na udrożnieniu dróg oddechowych poszkodowanego oraz nieprzerwanym stymulowaniu klatki piersiowej przez odpowiednio mocne i energiczne uciśnięcia.