Mary Newell Pape z Houston w Teksasie pracowała w call center, odpowiadając na pytania dotyczące nowego programu dostępu do świadczeń medycznych. Wielu współpracowników narzekało na pełnię sezonu grypowego, a co drugi kolega z pracy codziennie zostawiał w domu chore na grypę lub przeziębione dzieci. Mary zawsze cieszyła się dobrą odpornością i przyjmowała z ulgą fakt, że problem czerwonego nosa, gorączki, kaszlu oraz kichania jej nie dotyczy. Nie zdawała sobie jednak sprawy z faktu, że wirus grypy, zamiast wywołać zwyczajne, klasyczne objawy, skoncentrował się na jej sercu.

W pewien listopadowy weekend Mary i jej przyjaciółka postanowiły udać się na relaksujący wypad za miasto. Pojechały do nadmorskiego domku poleconego przez jej córkę. Po śniadaniu poszły na plażę pospacerować po wybrzeżu. Ostatnią rzeczą, jaką Mary pamięta z tego dnia, jest wspinanie się na wydmy, by dotrzeć do głównej plaży. Z relacji jej przyjaciółki wynika, że po krótkim spacerze kobiety postanowiły się udać do restauracji, by coś przekąsić. Po drodze wstąpiły jednak jeszcze do kilku sklepów i galerii handlowej.

Gdy dotarły do restauracji i zaczęły studiować menu, zdarzyła się dziwna rzecz. Głowa Mary opadła na jej klatkę piersiową, sprawiając wrażenie jakby kobieta zasnęła. Zaskoczona przyjaciółka potrząsnęła ją za ramiona, a gdy nie przyniosło to żadnego efektu, zaczęła krzyczeć.

W tym momencie trzy osoby siedzące przy sąsiednim stole szybko rozpoczęły akcję ratunkową. Mary została położona na podłodze, jej parametry życiowe ocenione – brak oddechu. Świadkowie zdarzenia wezwali więc pogotowie i zaczęli uciskać klatkę piersiową poszkodowanej. U boku Mary natychmiast znalazł się defibrylator AED ściągnięty ze ściany w restauracji. Defibrylator AED dostarczył cztery impulsy elektryczne do serca Mary, zanim zaczęło ono bić prawidłowo. Świadkowie zdarzenia uciskali jej klatkę piersiowej zgodnie z zaleceniami urządzenia do momentu przyjazdu pogotowia ratunkowego.

Bardzo szybko Mary została przetransportowana drogą lotniczą do specjalistycznej placówki, gdzie wszczepiony jej został kardiowerter.

Do czasu nagłego zatrzymania krążenia w restauracji Mary była zdrową, pełną wigoru 55-latką. Doktorzy egzaminujący ją po zdarzeniu doszli do wniosku, że wirus grypy znajdujący się w jej organizmie zaatakował serce, zamiast wywołać klasyczne grypowe objawy.

Mary to kolejna osoba na liście szczęściarzy. Defibrylator AED w restauracji, w której się znajdowała, z całą pewnością uratował jej życie, użyty bez wahania przez dzielnych świadków zdarzenia. Można śmiało powiedzieć, że defibrylator AED w restauracji jest jak oznaką zdrowego rozsądku. To miejsce publiczne, w którym prawdopodobieństwo zatrzymania krążenia jest stosunkowo wyższe (ciężkie zadławienia, wstrząs anafilaktyczny czy po prostu niefortunny przypadek).

Dbajmy więc o bezpieczeństwo własne i klientów korzystających z uroków naszej przytulnej knajpki z wybornym jedzeniem. Zainwestujmy w defibrylator AED. Jeśli staramy się o jakość przyrządzanych potraw, nie zapominajmy też o bezpieczeństwie gości, którzy przybywają, by cieszyć się smacznymi wrażeniami.

AED w okolicy baner